Podsumowanie czytelnicze | Marzec 2018
Pisanie miesięcznych podsumowań czytelniczych planowałam zacząć już w styczniu, ale z powodu sesji nie za bardzo miałam, o czym pisać. Dlatego poczekałam z tym do lutego, na który miałam bardzo ambitne plany, ale po tym, jak na początku miesiąca przeczytałam powieść, która wpłynęła na mnie dość emocjonalnie, każda inna książka, którą zaczynałam, była nijaka. I tak luty okazał się pod względem ilościowym jedną wielką porażką. I chociaż marzec nie wypada lepiej, to nie mam co dalej z tym zwlekać, bo jak moja tendencja spadkowa się utrzyma, to nie będę miała niedługo czego podsumowywać ;)
Tak więc udało mi się w tym miesiącu przeczytać oszałamiającą ilość książek, a ich liczba wynosi aż 3! Co patrząc na mój ambitny plan powrotu do czytania 120 książek rocznie (sic!), nie zapowiada zbyt dużego sukcesu ;) Za sukces nie mogę też uznać tego, że o wszystkich trzech pozycjach udało mi się napisać, tekst, bo, cóż trzy teksty na miesiąc nie robią żadnego wrażenia, szczególnie że na początku pisałam o wiele więcej i trochę mi tego brakuje.
Żeby jednak nie było tak negatywnie, małymi kroczkami powoli spełniam moje inne postanowienie noworoczne, tzn. można powiedzieć, że wykroczyłam poza swoją strefę komfortu, sięgając po biografie/wspomnienia. Nie były to może najambitniejsze pozycje na świecie, ale od dawna nie sięgałam po ten gatunek i ten miesiąc okazał się chyba pierwszym w moim życiu, w którym przeczytałam więcej książek, które nie były fikcją niż tych, które było. Chociaż patrząc na ich ilość, nie było to trudne, ale trzeba się cieszyć z małych sukcesów ;) Jak na razie udaje mi się ten trend podtrzymać, bo na dniach powinien pojawić się tekst o „Nielegalnym. Moje dzieciństwo w RPA” Trevora Noaha.
Przechodząc do samych książek, jak wspomniałam wcześniej, udało mi się przeczytać aż dwie
biografie/wspomnienia napisane przez niestety nieżyjącą już, Carrie Fisher. Było to spowodowane moją ostatnią obsesją na punkcie Star Wars, bo chociaż od dawna uwielbiałam oglądać wywiady z aktorką, to dopiero teraz dostałam motywacji, żeby po te pozycje sięgnąć. I na szczęście ani „Pamiętnik księżniczki”, ani „Księżniczka po przejściach” mnie nie zawiodły. Chociaż obie książki mają jedną wspaniałą wspólną cechę (styl Carrie Fisher) to obie opowiadają o zupełnie innych aspektach jej życia i to od czytelnika zależy czy bardziej interesują go same Gwiezdne Wojny („Pamiętnik..”) czy skomplikowane życie rodzinne i nałogi aktorki.
Aby nie było tak monotematycznie, postanowiłam sięgnąć również po powieść fantasy, czyli „Lorda Wieży” Anthony'ego Ryana, czyli kontynuację w moim odczuciu niezbyt udanej „Pieśni Krwi". I chociaż powieść okazała się lepsza od poprzedniczki, to i tak szału nie ma. Szczególnie jak porównam to sobie z drugą serią autora. Jestem teraz w trakcie „Legionu płomienia” i jest to książka nieporównywalnie lepsza.
Mimo że jestem rozczarowana ilością książek przeczytanych w marcu to na szczęście nie byłam żadna z pozycji zawiedziona. Liczę, że w kwietniu uda mi się kilka pozycji nadrobić, bo mam kilka tytułów, które już dawno powinnam mieć za sobą.
A jak wam pod względem czytelniczym miną marzec? ;)
Tak więc udało mi się w tym miesiącu przeczytać oszałamiającą ilość książek, a ich liczba wynosi aż 3! Co patrząc na mój ambitny plan powrotu do czytania 120 książek rocznie (sic!), nie zapowiada zbyt dużego sukcesu ;) Za sukces nie mogę też uznać tego, że o wszystkich trzech pozycjach udało mi się napisać, tekst, bo, cóż trzy teksty na miesiąc nie robią żadnego wrażenia, szczególnie że na początku pisałam o wiele więcej i trochę mi tego brakuje.
Żeby jednak nie było tak negatywnie, małymi kroczkami powoli spełniam moje inne postanowienie noworoczne, tzn. można powiedzieć, że wykroczyłam poza swoją strefę komfortu, sięgając po biografie/wspomnienia. Nie były to może najambitniejsze pozycje na świecie, ale od dawna nie sięgałam po ten gatunek i ten miesiąc okazał się chyba pierwszym w moim życiu, w którym przeczytałam więcej książek, które nie były fikcją niż tych, które było. Chociaż patrząc na ich ilość, nie było to trudne, ale trzeba się cieszyć z małych sukcesów ;) Jak na razie udaje mi się ten trend podtrzymać, bo na dniach powinien pojawić się tekst o „Nielegalnym. Moje dzieciństwo w RPA” Trevora Noaha.
Przechodząc do samych książek, jak wspomniałam wcześniej, udało mi się przeczytać aż dwie
biografie/wspomnienia napisane przez niestety nieżyjącą już, Carrie Fisher. Było to spowodowane moją ostatnią obsesją na punkcie Star Wars, bo chociaż od dawna uwielbiałam oglądać wywiady z aktorką, to dopiero teraz dostałam motywacji, żeby po te pozycje sięgnąć. I na szczęście ani „Pamiętnik księżniczki”, ani „Księżniczka po przejściach” mnie nie zawiodły. Chociaż obie książki mają jedną wspaniałą wspólną cechę (styl Carrie Fisher) to obie opowiadają o zupełnie innych aspektach jej życia i to od czytelnika zależy czy bardziej interesują go same Gwiezdne Wojny („Pamiętnik..”) czy skomplikowane życie rodzinne i nałogi aktorki.
Aby nie było tak monotematycznie, postanowiłam sięgnąć również po powieść fantasy, czyli „Lorda Wieży” Anthony'ego Ryana, czyli kontynuację w moim odczuciu niezbyt udanej „Pieśni Krwi". I chociaż powieść okazała się lepsza od poprzedniczki, to i tak szału nie ma. Szczególnie jak porównam to sobie z drugą serią autora. Jestem teraz w trakcie „Legionu płomienia” i jest to książka nieporównywalnie lepsza.
Mimo że jestem rozczarowana ilością książek przeczytanych w marcu to na szczęście nie byłam żadna z pozycji zawiedziona. Liczę, że w kwietniu uda mi się kilka pozycji nadrobić, bo mam kilka tytułów, które już dawno powinnam mieć za sobą.
A jak wam pod względem czytelniczym miną marzec? ;)
Ja się cieszę, jak udaje mi się czytać 4 książki miesięcznie, bo to taka moja norma. Mega jestem zadowolona, jak podskoczy to do 5. :D Myślałam nad tymi książkami Carrie Fisher, bo ostatnio też przechodziłam straszną fazę na Gwiezdne Wojny, wszak oglądałam je w znacznej mierze po raz pierwszy (pierwsze filmy musiałam kiedyś widzieć, ale totalnie ich nie pamiętałam, miałam tylko silne uczucie, że skądś znam te sceny), ale nie jestem do nich przekonana. To znaczy fajnie byłoby przeczytać, ale inne książki kuszą mnie bardziej. :)
OdpowiedzUsuńTym Ryanem to mnie nie pocieszasz. Chyba zostanę w takim razie przy tej drugiej jego serii. :)
Udanego kwietnia! ;*
Dzięki ;)
UsuńCo do ilości to wszystko zależy od punktu widzenia ;) 4/5 książek to nadal bardzo fajny wynik, miałam chyba po prostu względem siebie za wysokie oczekiwania ;)
Im dłużej myślę o drugiej serii Ryana tym większym niewypałem się okazuje. Skończę trylogię, ale jest tyle lepszych serii że raczej nie warto po nią sięgać.
Uwielbiam język Carrie Fisher, zupełnie nie-owijający-w-bawełnę styl i nie zawsze poprawne politycznie poczucie humoru. Oryginalna trylogia to do dziś jedna z moich ukochanych pozycji filmowych!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za kwiecień, na pewno będzie tylko coraz lepiej, przede wszystkim w pisaniu recenzji, bo z czytaniem jest przecież dobrze. Czekam również na recenzję książki Trevora Noah, którą właśnie dziś przeczytałam i za niedługo też zabieram się za przelanie myśli we wpis:)
Dzięki ;) Carrie górą :D
UsuńO, to jestem teraz bardzo ciekawa czy nasze opinie o "Nielegalnym" się pokryją ;)