Bardzo spóźnione i krótkie podsumowanie czytelnicze | Wrzesień 2018

Moją systematyczność diabli wzięli. Tak mogłabym podsumować kilka ostatnich tygodni. Chęci do czytania oraz pisania mi zostały jednak mieszanka oglądania nałogowo seriali, braku snu oraz przeziębienia skutecznie powstrzymywały mnie od robienia czegokolwiek konstruktywnego. Udało mi się jednak mimo wszystko skończyć we wrześniu cztery pozycje, a nawet stworzyć wpis okładkowy oraz odpowiedzieć na TAG lekturowy. Czyli w sumie to nie było nawet z tymi wpisami tak źle ;)

Przechodząc jednak do pozycji które udało mi się jakimś cudem przeczytać (wszystkie w pierwszej połowie miesiąca, bo później nie ruszyłam ani strony) to znajdują się w nich dokładnie dwie powieści graficzne oraz dwie powieści urban fantasy. Zacznę od tych pierwszych bo były po prostu najlepsze.
Trzeci tom Sandmana "Kraina Snów" autorstwa Neila Gaimana tak jak poprzednie części mnie zachwycił. Nie przebił co prawda w moim prywatnym rankingu tomu drugiego, jednak jest to nadal najbardziej oryginalny komiks jaki przyszło mi przeczytać, ba! jedna z najbardziej ciekawych i fascynujących historii po jakie kiedykolwiek sięgnęłam. Ale jest to w końcu Gaiman, niczego innego się po jego twórczości nie spodziewam. Aż nie mogę się doczekać żeby sięgnąć po następne tomy ;)

Na "Deadly Class" miałam chęć już od dłuższego czasu, więc jak udało mi się dorwać pierwszy tom w Empiku w czasie promocji byłam przeszczęśliwa i od razu zabrałam się za lekturę. Chociaż może się wydawać, że pozycja ta nie ma tak naprawdę nic ciekawego do zaoferowania, bo po raz kolejny jest występuje tutaj szkoła trenująca młodocianych zabójców, grupa wyrzutków itp. itd. Ale autorzy przedstawili to w tak ciekawy sposób, z tak różnorodną grupą postaci, że nie sposób się oderwać, do tego komiks jest po prostu przepiękny, wielokrotnie gapiłam się na poszczególne kadry z zachwytem. Nie jest to poziom Sandmana ale sprawdza się idealnie jako bardzo interesująca czysto rozrywkowa lektura. I tak jak w przypadku poprzedniej pozycji nie mogę się doczekać żeby sięgnąć po kontynuację. (Idę sobie rozpaczać że powieści graficzne takie drogie :( )

"Wieża" Daniela O'Malley.....Ziew..... Nad książką pastwiłam się już trochę w osobnym tekście więc to sobie tutaj odpuszczę ;)

I na sam koniec "Magia Kąsa" Ilony Andrews czyli pierwsza część serii o Kate Daniels. Na początku zamierzałam napisać o niej osobny wpis ale w miedzy czasie tak jakoś przeczytały mi się dwa następne tomy, więc chyba pokuszę się o jakiś tekst zbiorczy na temat trzech pierwszych pozycji w serii (lub osobny tekst na temat każdej z nich się zobaczy ;). W wielkim skrócie, niby to nic specjalnego, takie ot typowe urban fantasy z kilkoma irytującymi i kilkoma ciekawymi elementami, ale jak to zwykle u mnie bywa z takimi seriami z każdą częścią zaczęłam się coraz bardziej wciągać, do tego stopnia, że gdybym miała czas i fundusze, to urządziłabym sobie wielki maraton czytania wszystkiego co z tym związane aż miałabym serdecznie dość twórczości autorki (a licząc wszystkie poboczne serie i powieści wyszło by tak z kilkanaście jeśli nie ponad 20 pozycji).

I to na tyle w tym szybkim, pisanym na ostatnia chwilę podsumowaniu. Chciałam napisać że mam nadzieję że w październiku mój wynik przeczytanych książek będzie lepszy, ale nawet nie mam już złudzeń ;) Jak nie będzie się składał jedynie z książek o Kate Daniels to już będzie coś :D

Komentarze

  1. Cykl o Kate Daniels ma w sobie coś takiego, że człowiek siada do lektury jednego tomu, a kiedy zamyka książkę okazuje się, że zamknął trzecią z kolei. :D Mnie Ilona Andrews (czy raczej małżeństwo Ilony i Andrew) fantastycznie relaksuje i bardzo lubię ten cykl. Ale nieśmiało przyznam, że "Wieża" O'Malleya akurat mi się spodobała.
    "Sandman"! Nie mogę się doczekać, żeby dorwać ten cykl, ale jak dotychczas zawsze kończyło się fiaskiem... Ale po tym co napisałaś od razu przypomina mi się dlaczego tak chciałam to przeczytać. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty