Wieża Koronna | Michael J. Sullivan

Dwóch mężczyzn, którzy się nienawidzą. Jedna niewykonalna misja. Narodziny legendy. Hadrian Blackwater, wojownik, który nie ma o co walczyć, zostaje zmuszony do współpracy z Royce’em Melbornem, złodziejem i zabójcą, który nie ma nic do stracenia. Wynajęci przez starego czarodzieja wspólnie muszą ukraść skarb, którego nikt inny nie zdoła dosięgnąć. Wieża Koronna to niezdobyta budowla, pozostałość z największej fortecy, jaką kiedykolwiek wzniesiono i skarbiec najcenniejszych przedmiotów w królestwie. Jednak nie o złoto czy klejnoty chodzi czarodziejowi i jeśli tylko sprawi, że dwaj bohaterowie nie pozabijają się, to być może zdołają zdobyć dla niego upragniony skarb.
(opis wydawcy)




Chociaż już od kilku lat miałam wielką ochotę sięgnąć po serię Odkrycia Riyrii, z powodu kiepskiej dostępności tych książek w Polsce jeszcze nie miałam okazji ich przeczytać. Dlatego jak tylko dowiedziałam się, że wydawnictwo Mag wydaje sequel do serii, który spokojnie można czytać bez znajomości oryginalnych książek, w dodatku w tak przepięknych okładkach od razu je zamówiłam i zabrałam się do czytania. I była to bardzo dobra decyzja, bo pierwsza część Kronik Riyrii „Wieża koronna” jest pierwszą książką, którą udało mi się przeczytać od jakiś 6/7 tygodni.

Powieść nie wciągnęła mnie może od pierwszych stron, ale po 3/4 rozdziałach przepadłam całkowicie. Największą zaletą książki są jak dla mnie bohaterowie. Bardzo lubię jak czuć, że postacie, o których czytam, mają jakiś charakter, nawet jeśli nie jest on nie wiadomo jak wymyślny i skomplikowany. Po prostu bohaterowie nie mogą byś nudni i nijacy. Na szczęście w „Wieży koronnej” udało się autorowi uniknąć bezbarwności i dobrze zarysować przynajmniej te kilka główniejszych postaci. 
Nie mam za dużo do napisania o tej pozycji, bo jest to jednak tylko wstęp do jakiejś większej historii. Jasne posiada on swoją własną zamkniętą fabułę, która się całkiem nieźle sprawdza, jednak najwięcej frajdy, ponieważ nie czytałam jeszcze pierwszej serii, sprawiało mi zastanawianie się jak te postacie i ich relacje będą wyglądać w przyszłości, jak potoczą się ich losy, którzy z bohaterów pobocznych się jeszcze pojawią, którzy nie itp. Przez takie rozważania jeszcze bardziej nie mogę doczekać się dalszej lektury, żeby zobaczyć, ile z moich teorii się sprawdzi. Jeszcze nigdy nie czytałam jakiejś serii wbrew chronologii wydania i przez to bardzo ciekawie czytam mi się początki postaci, o których wiem, że największe przygody mają jeszcze przed sobą. Muszę jednak przyznać, że wątek, który mnie najbardziej zaintrygował nie dotyczył Royca i Hadriana, a Gwen, jedynej postaci kobiecej z jakimś osobnym wątkiem. Jest on może odrobinę przewidywalny, tak że od razu można odgadnąć, jak to się potoczy, lecz dla mnie nadal okazał się najbardziej wciągający. Dodam jeszcze, że choć budowania świata było w tej części niewiele, to te skrawki, które dostałam, mnie zaintrygowały i chętnie dowiem się o nim jak najwięcej, szczególnie o tym, jak działa tam magia.

Mimo tego, że czytało mi się tę pozycję bardzo dobrze to jednak mam z tyłu głowy uczucie, które mi mówi, że coś nie do końca zadziałało. Jednak jeśli o tym dłużej myślę, to nie mogę znaleźć żadnego większego problemu z tą książką. Jest jak zwykle kilka jej aspektów, które jak dla mnie mogłyby być inaczej poprowadzone/zrobione, ale nie jest to nic, co by mi przeszkadzało albo było wadą. Dwa przykłady:
Mimo że jest to powieść o dwójce złodziei to wszystko, co się dzieje ma 'jakiś większy cel' i 'nic nie dzieje się bez przypadku', ale jest to powieść fantasy, w dodatku prowadząca do jakiejś dłuższej serii więc można się było tego spodziewać.
Styl autora nie wyróżnia się niczym specjalnym i nie zapada w pamięć, ale tak naprawdę to, co z tego skoro jest lekki i swobodny i sprawia, że książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie.

„Wieża koronna” dostarczyła mi dokładnie tego, czego potrzebowałam, żeby powoli wrócić do czytania: bohaterów z charakterem wrzuconych w niegłupią fabułę. Niby nic, a jednak w moim wypadku zadziałało świetnie i tylko czekam aż będę mogła mieć okazje przeczytać całą serię o Riyrii.

Komentarze

  1. Czytałam dwie bodajże opowieści o przygodach złodziejaszków i niestety, postanowiłam już nigdy do nich nie wrócić. Owszem, czytało się to szybko i łatwo, ale równocześnie bez jakichkolwiek emocji i z irytacją na rozwiązania fabularne niczym z fanfika gimnazjalisty.
    Nie jest to najgorsza literatura, z jaką się zetknęłam, ale najlepsze w niej jest to przepiękne, nowe wydanie od Maga^^;;;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety czytając 2 i 3 tom zdążyłam zauważyć właśnie te bardzo przewidywalne rozwiązania fabularne i kilka innych mankamentów, i chociaż nadal mi się te powieści w miarę podobają i mam wielką ochotę na tę pierwszą serię to jednak podejdę do niej z o wiele mniejszym hypem :/
      A to wydanie Maga jest faktycznie przepiękne, bardzo liczę że wydadzą kiedyś Odkrycia Riyrii ;)

      Usuń
  2. Miałam kupować wszystkie trzy tomy, ale już Anna ostudziła mój zapał i sobie odpuściłam. Przeczytać przeczytam, bo sama miałam na oku "Odkrycia Riyrii", ale spadł mi ten Sullivan o kilka miejsc w dół w czytelniczych priorytetach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to dobrze, że oczekiwania Ci spadły, mniej się teraz rozczarujesz lub nie rozczarujesz się w ogóle ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty