Chroń ją | K.A. Tucker
Dzięki matce, zasłużonej i wielokrotnie odznaczanej komendant policji, Noah Marshall wiedzie niczym niezmącone, wygodne życie. Wszystko zmienia się w chwili, w której zostaje ujawniona skrywana od lat tajemnica. Jackie obwinia się o zniszczenie życia niewinnej rodziny. Pogrążony w żalu syn musi poradzić sobie z tym szokującym sekretem.
Gracie Richards nie urodziła się w przyczepie kempingowej, ale po czternastu latach walki o przetrwanie w Hollow, nie zna już innego życia. Tutaj przynajmniej nikt nie przypomina jej o ojcu – skorumpowanym gliniarzu, zabitym podczas nieudanej transakcji narkotykowej. Na ubogim osiedlu jest jedną z wielu toczących bój o codzienną egzystencję. Wszystko jednak zmienia się pewnego dnia, gdy na jej progu staje chłopak, zupełnie nie pasujący do otaczającej ją rzeczywistości.
Pomimo dzielących ich różnic, Noah i Gracie szukają odpowiedzi na te same pytania. Razem odkrywają prawdę o mrocznej i pokręconej przeszłości. Przerasta ich jednak wybuch skandalu, sięgającego głębiej, niż oboje mogliby przypuszczać.
(opis wydawcy)
Nigdy nie miałam zamiaru sięgać po „Chroń ją” K.A. Tucker. Nie wiedziałabym nawet, że ta książka wychodzi, gdyby autorka nie była obecna na tegorocznych Warszawskich Targach Książki. A ponieważ mam miłe wspomnienia jej serii „Dziesięć płytkich oddechów”, postanowiłam kupić jej najnowszą powieść, której opis mnie zaciekawił i zdobyć podpis, bo czemu by nie, po to właśnie są targi ; )
Tym, co czyniło dla mnie książki K.A.Tucker wyjątkowe na tle innych powieści z gatunku New Adult, jest jakaś dawka rozsądku w nich zawarta. Nadal są to romanse, więc fabuła potrafi być pretekstowa i naiwna, ale jednocześnie Miłość nie rozwiązywała wszystkiego i niektórych problemów bez pomocy specjalisty się nie zwycięży. I stety/niestety ta minimalna ilość rozsądku jest najlepszym aspektem tej pozycji. Nikt nie udaje, że dwójce młodych ludzi uda się w pojedynkę rozwiązać sprawę morderstwa sprzed kilkunastu lat, chociaż na początku tak to wyglądało. I to by było na tyle pozytywów.
Dwójka głównych bohaterów Grace i Noah nie jest zła, tylko odrobinę zbyt bezbarwna. On jest dobrze wychowanym chłopakiem, który zawsze chce postąpić dobrze, ona, dziewczyna wychowana w biedzie, która ma porywczy charakter, bo życie jej nie oszczędzało. Te schematy postaci pojawiają się w takich książkach dość często i po prostu zabrakło jakiś cech charakterystycznych, które by je przełamały.
Dałoby się jeszcze przymknąć na to oko, gdyby fabuła była wciągająca. Jednak również na tym polu spotkało mnie rozczarowanie. Od początku wiedziałam, że autorka chciała połączyć thriller i romans, ale nie wyszło jej to na dobre. To znaczy, samo połączenie obu wątków nie wypada źle. Po prostu oba są, to chyba słowo klucz tej książki, nijakie.
Książka do najkrótszych nie należy, ale jakimś cudem prawie nie ma tu rozwoju relacji między bohaterami, nawet najpłytszej przyjaźni, nie mówiąc już o romansie. Jest kilka rzuconych spojrzeń, kilka myśli i bum!, mamy Wielką Miłość (koniecznie przez wielkie M).
Część thrillerowa wypada lepiej, ale też nie zachwyca. Jakoś od połowy książki można się łatwo domyślić, co się mniej więcej naprawdę stało i czytelnik zostaje z marnym romansem bez jakiejkolwiek chemii i thrillerem bez jakiegokolwiek napięcia.
Jest no, nijako.
Nie chcę pastwić się tak bardzo nad tą pozycją, bo zdarzyło mi się czytać o wiele gorsze, ale muszę wspomnieć o dwóch małych szczegółach, które mnie osobiście irytowały.
Pierwszy to błąd rzeczowy, który znalazłam. Jedna z postaci wspomina w pewnym momencie o YouTubie i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie mówiła ona o 2003 roku, w którym ten serwis jeszcze nie istniał. Niby mała rzecz, ale dziwię się, że żaden redaktor tego nie wyłapał.
Druga rzecz, która mi przeszkadzała, jest bardzo subiektywna i wiele osób pewnie w ogóle nie zwróci na nią uwagi. Mianowicie główny bohater Noah, prawie cały czas ma przy sobie broń (przez 'przy sobie' mam na myśli w schowku w samochodzie itp., niekoniecznie musi paradować z nią w ręku). Mam z tym problem, patrząc na ilość strzelanin, które się w USA odbywają i całą tę dyskusję o prawie do posiadania broni. Dość ryzykowne jest dla mnie posiadanie takiego bohatera, w książka które w większości czytają młodsze osoby, osobiście czułam się dość niezręcznie, czytając o tym. Z jednej strony wiem, że jest to fikcja itd., ale z drugiej strony nie mogłam się pozbyć niezbyt fajnego odczucia, że nie tak to powinno wyglądać.
Kiedy postanowiłam przeczytać „Chroń ją” miałam nadzieję, że będzie co najmniej tak dobra, jak pierwsze części „Dziesięciu płytkich oddechów” i niestety się zawiodłam. Może gdyby autorka zdecydowała się bardziej skupić na którymś z dwóch głównych wątków, wypadłoby to lepiej, a tak wyszła z tego dość nijaka mieszanka romansu i thrillera. Spodziewałam się po K.A. Tucker więcej albo po prostu zapamiętałam jej książki lepiej, niż na to zasługują. Tak czy inaczej, jest dużo o wiele lepszych pozycji w tym gatunku, po które można sięgnąć, i lekturę „Chroń ją” bym sobie odpuściła.
Gracie Richards nie urodziła się w przyczepie kempingowej, ale po czternastu latach walki o przetrwanie w Hollow, nie zna już innego życia. Tutaj przynajmniej nikt nie przypomina jej o ojcu – skorumpowanym gliniarzu, zabitym podczas nieudanej transakcji narkotykowej. Na ubogim osiedlu jest jedną z wielu toczących bój o codzienną egzystencję. Wszystko jednak zmienia się pewnego dnia, gdy na jej progu staje chłopak, zupełnie nie pasujący do otaczającej ją rzeczywistości.
Pomimo dzielących ich różnic, Noah i Gracie szukają odpowiedzi na te same pytania. Razem odkrywają prawdę o mrocznej i pokręconej przeszłości. Przerasta ich jednak wybuch skandalu, sięgającego głębiej, niż oboje mogliby przypuszczać.
(opis wydawcy)
Nigdy nie miałam zamiaru sięgać po „Chroń ją” K.A. Tucker. Nie wiedziałabym nawet, że ta książka wychodzi, gdyby autorka nie była obecna na tegorocznych Warszawskich Targach Książki. A ponieważ mam miłe wspomnienia jej serii „Dziesięć płytkich oddechów”, postanowiłam kupić jej najnowszą powieść, której opis mnie zaciekawił i zdobyć podpis, bo czemu by nie, po to właśnie są targi ; )
Tym, co czyniło dla mnie książki K.A.Tucker wyjątkowe na tle innych powieści z gatunku New Adult, jest jakaś dawka rozsądku w nich zawarta. Nadal są to romanse, więc fabuła potrafi być pretekstowa i naiwna, ale jednocześnie Miłość nie rozwiązywała wszystkiego i niektórych problemów bez pomocy specjalisty się nie zwycięży. I stety/niestety ta minimalna ilość rozsądku jest najlepszym aspektem tej pozycji. Nikt nie udaje, że dwójce młodych ludzi uda się w pojedynkę rozwiązać sprawę morderstwa sprzed kilkunastu lat, chociaż na początku tak to wyglądało. I to by było na tyle pozytywów.
Dwójka głównych bohaterów Grace i Noah nie jest zła, tylko odrobinę zbyt bezbarwna. On jest dobrze wychowanym chłopakiem, który zawsze chce postąpić dobrze, ona, dziewczyna wychowana w biedzie, która ma porywczy charakter, bo życie jej nie oszczędzało. Te schematy postaci pojawiają się w takich książkach dość często i po prostu zabrakło jakiś cech charakterystycznych, które by je przełamały.
Dałoby się jeszcze przymknąć na to oko, gdyby fabuła była wciągająca. Jednak również na tym polu spotkało mnie rozczarowanie. Od początku wiedziałam, że autorka chciała połączyć thriller i romans, ale nie wyszło jej to na dobre. To znaczy, samo połączenie obu wątków nie wypada źle. Po prostu oba są, to chyba słowo klucz tej książki, nijakie.
Książka do najkrótszych nie należy, ale jakimś cudem prawie nie ma tu rozwoju relacji między bohaterami, nawet najpłytszej przyjaźni, nie mówiąc już o romansie. Jest kilka rzuconych spojrzeń, kilka myśli i bum!, mamy Wielką Miłość (koniecznie przez wielkie M).
Część thrillerowa wypada lepiej, ale też nie zachwyca. Jakoś od połowy książki można się łatwo domyślić, co się mniej więcej naprawdę stało i czytelnik zostaje z marnym romansem bez jakiejkolwiek chemii i thrillerem bez jakiegokolwiek napięcia.
Jest no, nijako.
Nie chcę pastwić się tak bardzo nad tą pozycją, bo zdarzyło mi się czytać o wiele gorsze, ale muszę wspomnieć o dwóch małych szczegółach, które mnie osobiście irytowały.
Pierwszy to błąd rzeczowy, który znalazłam. Jedna z postaci wspomina w pewnym momencie o YouTubie i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie mówiła ona o 2003 roku, w którym ten serwis jeszcze nie istniał. Niby mała rzecz, ale dziwię się, że żaden redaktor tego nie wyłapał.
Druga rzecz, która mi przeszkadzała, jest bardzo subiektywna i wiele osób pewnie w ogóle nie zwróci na nią uwagi. Mianowicie główny bohater Noah, prawie cały czas ma przy sobie broń (przez 'przy sobie' mam na myśli w schowku w samochodzie itp., niekoniecznie musi paradować z nią w ręku). Mam z tym problem, patrząc na ilość strzelanin, które się w USA odbywają i całą tę dyskusję o prawie do posiadania broni. Dość ryzykowne jest dla mnie posiadanie takiego bohatera, w książka które w większości czytają młodsze osoby, osobiście czułam się dość niezręcznie, czytając o tym. Z jednej strony wiem, że jest to fikcja itd., ale z drugiej strony nie mogłam się pozbyć niezbyt fajnego odczucia, że nie tak to powinno wyglądać.
Kiedy postanowiłam przeczytać „Chroń ją” miałam nadzieję, że będzie co najmniej tak dobra, jak pierwsze części „Dziesięciu płytkich oddechów” i niestety się zawiodłam. Może gdyby autorka zdecydowała się bardziej skupić na którymś z dwóch głównych wątków, wypadłoby to lepiej, a tak wyszła z tego dość nijaka mieszanka romansu i thrillera. Spodziewałam się po K.A. Tucker więcej albo po prostu zapamiętałam jej książki lepiej, niż na to zasługują. Tak czy inaczej, jest dużo o wiele lepszych pozycji w tym gatunku, po które można sięgnąć, i lekturę „Chroń ją” bym sobie odpuściła.
New Adult i ja się nie lubimy, może dlatego, że ze mnie jest raczej Old Adult;P
OdpowiedzUsuńMiłość przez wielkie M, rozwiązująca wszystkie problemy w życiu to pojęcie tak fantastyczne i nieprawdopodobne, że odrzuca mnie na starcie. Dlatego nie sięgnę po "Chroń ją", żeby się nie denerwować;)