Pestilence | Laura Thalassa
They came to earth—Pestilence, War, Famine, Death—four horsemen riding their screaming steeds, racing to the corners of the world. Four horsemen with the power to destroy all of humanity. They came to earth, and they came to end us all.
When Pestilence comes for Sara Burn’s town, one thing is certain: everyone she knows and loves is marked for death. Unless, of course, the angelic-looking horseman is stopped, which is exactly what Sara has in mind when she shoots the unholy beast off his steed.
Too bad no one told her Pestilence can’t be killed. Now the horseman, very much alive and very pissed off, has taken her prisoner, and he’s eager to make her suffer. Only, the longer she’s with him, the more uncertain she is about his true feelings towards her … and hers towards him. And now, well, Sara might still be able to save the world, but in order to do so, she'll have to sacrifice her heart in the process.
Kiedy zobaczyłam, że jedna z moich ulubionych recenzentek na Goodreads, dzięki której odkryłam wiele wspaniałych książek, dodała informację o tym, że jest w połowie powieści, która jest romansem z moralnie niejednoznacznymi bohaterami, nie mogłam się powstrzymać i jak najszybciej się w tę pozycję zaopatrzyłam. Brzmiało to, jak coś, co idealnie nada się dla mnie na poprawę humoru po niezbyt udanym dniu. I na szczęście miałam rację, i tak oto 24 godziny później siedzę i piszę moją pierwszą opinię o romansie na blogu ;)
„Pestilence” jest powieścią, w której głównym ukochanym bohaterki jest jeden z Czterech Jeźdźców Apokalipsy. A dokładniej, jak głosi tytuł, Zaraza. I jestem całkowicie świadoma tego, jak idiotycznie to brzmi. Jednak mam dużą słabość do tego gatunku i jeżeli tylko bohaterowie są ciekawi, a fabuła jest spójna, to wiele dziwnych pomysłów jestem w stanie zaakceptować, bo w końcu jest to fikcja literacka.
Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest z perspektywy głównej bohaterki Sary. Na początku, nie myślałam, że ją polubię, po tym, jak już w drugim zdaniu został wspomniany kolor jej oczu, ale o dziwo temat jej wyglądu nie był później już prawie poruszany. Dodatkowo bohaterka ma dylematy moralne, nie była idealna i nie zawsze podejmowała słuszne decyzje, a jej uwagi były miejscami dość zabawne, co wprowadzało do dość jednak mrocznej powieści odrobinę humoru. Pestilence również jest postacią skomplikowaną. Nie jest on człowiekiem i został wysłany na ziemię w celu niesienia plagi. Oczywistym jest więc, że wiele rzeczy, które robi, są z perspektywy ludzkości moralnie złe. Z drugiej strony jednak nie zna on tej moralności i z czasem poznajemy jego ludzką stronę.
Przez to wszystko dużą rolę w „Pestilence” odgrywa właśnie moralność i człowieczeństwo. Nie brakuje również tematu religii, co nie powinno dziwić, w końcu w książce pojawiają się jeźdźcy apokalipsy. Wszystko to zostało jednak dobrze i nienachalnie wplecione w fabułę nadając jej sporo sensu.
„Pestilence” jest powieścią, w której głównym ukochanym bohaterki jest jeden z Czterech Jeźdźców Apokalipsy. A dokładniej, jak głosi tytuł, Zaraza. I jestem całkowicie świadoma tego, jak idiotycznie to brzmi. Jednak mam dużą słabość do tego gatunku i jeżeli tylko bohaterowie są ciekawi, a fabuła jest spójna, to wiele dziwnych pomysłów jestem w stanie zaakceptować, bo w końcu jest to fikcja literacka.
Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest z perspektywy głównej bohaterki Sary. Na początku, nie myślałam, że ją polubię, po tym, jak już w drugim zdaniu został wspomniany kolor jej oczu, ale o dziwo temat jej wyglądu nie był później już prawie poruszany. Dodatkowo bohaterka ma dylematy moralne, nie była idealna i nie zawsze podejmowała słuszne decyzje, a jej uwagi były miejscami dość zabawne, co wprowadzało do dość jednak mrocznej powieści odrobinę humoru. Pestilence również jest postacią skomplikowaną. Nie jest on człowiekiem i został wysłany na ziemię w celu niesienia plagi. Oczywistym jest więc, że wiele rzeczy, które robi, są z perspektywy ludzkości moralnie złe. Z drugiej strony jednak nie zna on tej moralności i z czasem poznajemy jego ludzką stronę.
Przez to wszystko dużą rolę w „Pestilence” odgrywa właśnie moralność i człowieczeństwo. Nie brakuje również tematu religii, co nie powinno dziwić, w końcu w książce pojawiają się jeźdźcy apokalipsy. Wszystko to zostało jednak dobrze i nienachalnie wplecione w fabułę nadając jej sporo sensu.
Ponieważ romans odgrywa tu kluczową rolę, nie dało się uniknąć pewnych schematów. Głowna bohaterka niezliczona ilość razy podziwia urodę głównego bohatera, od początku wiadomo, jak to się wszystko skończy itp. Autorka jednak w kilku momentach postawiła na mniej standardowe rozwiązanie, co na pewno urozmaiciło fabułę.
Niektóre aspekty tej historii mogą być jednak bardzo różnie zinterpretowane w zależności od podejścia czytelnika. Gdyby to była jakikolwiek inna powieść, ja też z wieloma aspektami związku głównych bohaterów miałabym problem. Jednak traktuję tę pozycję bardziej jako pewnego rodzaju baśń niż romans paranormalny. Mimo że akcja dzieje się we współczesnym świecie (ogarniętym apokalipsą, ale jednak) to atmosfera jest miejscami bardzo mityczna. Widać, że autorka czerpała z mitów i baśni wiele inspiracji, co jest bardzo dużym plusem książki.
I ta okładka <3 Idealnie podsumowuje powieść. Jest trochę kiczowata, ale jest w niej jakaś magia i jak dla mnie wygląda po prostu przepięknie. Aż nie mogę się doczekać aż opublikują okładkę drugiej części.
Mimo pewnych schematów „Pestilence” to dość unikalny romans. Osobiście nie mogę się doczekać następnych części, „War” jest teraz na mojej liście najbardziej wyczekiwanych pozycji (niestety sobie na nią poczekam, bo „Pestilence” wyszła niecały miesiąc temu :( ). Wiem, że nie jest to powieść dla wszystkich, ale zdecydowanie polecam ją osobom, które ten gatunek interesuje, i które chcą zobaczyć w nim coś nowego. A ja w międzyczasie zabiorę się za inne powieści autorki, które podobno też są warte uwagi ;)
Zawsze musi być ten pierwszy raz;)
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo typowa, choć rzeczywiście ma w sobie urok, no i mężczyzna na niej nie jest typem mięśniaka z owłosioną klatą, co jest ogromnym plusem! Zrobienie z Zarazy obiektu miłości głównej bohaterki jest dosyć niespotykane, mieliśmy już do czynienia z bogami, z mitycznymi istotami, z wampirami i innymi dziwadłami, ale z Jeźdźcami Apokalipsy spotykam się po raz pierwszy.
Nie czytam romansów, ale ten brzmi jak coś, po co może bym jednak sięgnęła:)
Pod powierzchnią tego wszystkiego jest to jednak bardzo typowy romans, ale ma bardzo ciekawą otoczkę dlatego jak postanowisz kiedyś po nią , to bardzo polecam ;)
Usuń