Winter | Marissa Meyer

Princess Winter is admired by the Lunar people for her grace and kindness, and despite the scars that mark her face, her beauty is said to be even more breathtaking than that of her stepmother, Queen Levana.
Winter despises her stepmother, and knows Levana won't approve of her feelings for her childhood friend--the handsome palace guard, Jacin. But Winter isn't as weak as Levana believes her to be and she's been undermining her stepmother's wishes for years. Together with the cyborg mechanic, Cinder, and her allies, Winter might even have the power to launch a revolution and win a war that's been raging for far too long.
Can Cinder, Scarlet, Cress, and Winter defeat Levana and find their happily ever afters? Fans will not want to miss this thrilling conclusion to Marissa Meyer's national bestselling Lunar Chronicles series.
 

(opis wydawcy)

„Winter” jest czwartą i ostatnią częścią Sagi Księżycowej autorstwa Marissy Meyer. Jest też powodem, dla którego mam ochotę jak najszybciej powtórzyć sobie całą serię i przeżyć tę historię od nowa.

Kiedy kilka lat temu, tuż po premierze w Polsce sięgnęłam zachęcona recenzjami po „Cinder” Marissy Meyer nie byłam do końca przekonana czy jest to coś dla mnie. Miałam wtedy powoli dość młodzieżówek, a sam pomysł wydawał mi się dość naiwny i głupi. Jak ja się wtedy myliłam. Pochłonęłam tę powieść w jeden dzień, czego później żałowałam, bo musiałam, nie wiadomo ile, czekać na kontynuacje. Która jak już wyszła, okazała się jeszcze lepsza i sprawiła, że bardziej pokochałam Sagę Księżycową. Później przyszło czekanie na „Cress”… i czekanie...i czekanie… aż się doczekałam, wieści, że wydawnictwo postanowiło nie kontynuować serii. Co trochę złamało mi czytelnicze serduszko, ale zmotywowało do tego, aby następną część przeczytać w oryginale, co też uczyniłam, i się trochę rozczarowałam. Nie była to zła książka, tylko w porównaniu z poprzednimi częściami taka nijaka, mój angielski tez nie był wtedy powalający, co nie pomagało. Z tego powodu odkładałam przeczytanie „Winter”, jak długo się dało, nie chcąc do końca zrujnować sobie wrażenia o serii. Jednak wiadomości o wznowieniu Sagi przez inne wydawnictwo zmotywowało mnie do skończenia tego, co zaczęłam (skoro już wydałam tyle pieniędzy na angielskie wydanie ;).

A więc uzbrojona w znacznie lepszy angielski zaczęłam czytać „Winter” i ponownie się zachwyciłam. Przypomniałam sobie wszystkie powody, dla których kiedyś tak uwielbiałam serię Marissy Meyer. Tak więc po kolei:
Bardzo miło było po raz kolejny spotkać bohaterów z poprzednich części i w końcu poznać zakończenie ich historii. Mimo że mam zastrzeżenia co do nowych postaci to nadal jest to główny powód dla których „Winter” tak bardzo mi się podobała. Postacie są różnorodne, łatwe do polubienia a śledzenie ich losów to sama przyjemność. 

Bardzo dobrze wychodzi autorce pisanie dialogów, szczególnie pomiędzy postaciami, które dotąd nie miały wielu scen między sobą, np. Scarlet i Winter, jak i pomiędzy postaciami które dobrze się już znają. Historia została dobrze poprowadzona ani przez moment mi się nie dłużyła (a powieść ma ok. 800 stron). 
Wszystkie najważniejsze wątki, zgrabnie się łączyły, a ich zakończenie było satysfakcjonujące. Ponownie udało się autorce w bardzo ciekawy sposób wpleść w swoją powieść znane baśnie. Ponieważ jest to czwarta część Sagi, fabuła nie jest na nich aż tak bardzo oparta (jak np. w Cinder) i skupia się bardziej na oryginalnych wątkach.
„Winter” ma jeszcze jedną bardzo ważną dla mnie zaletę, po prostu dostarczyła mi uczuć. Czyli jednego z największych powodów, dla których w ogóle czytam. Lubię czasami się pomartwić lub powzruszać losami postaci, a ta książka mi tego dostarczyła. I bardzo się z tego ucieszyłam, bo nie zdarza się to tak często, jak bym chciała. Jest w „Winter” kilka takich scen które, chwyciły mnie za serce, i jestem za to bardzo wdzięczna.

Ta historia ma jednak jedną znaczącą wadę. 

Jest trochę za mało samej Winter i jej osobnej historii jak na powieść zatytułowaną „Winter”. I niestety widać dysproporcję między rozwojem tytułowej (teoretycznie) głównej bohaterki tej części a pozostałych postaci, które pojawiły się wcześniej. Nie jest ona może bardzo duża, ale mam wrażenie, że nie do końca poznałam Winter, a szkoda, bo uważam, że jest ona bardzo ciekawa. Jacin też wypada dość blado, nie jest to źle skonstruowana postać, po prostu miała za mało czasu, żeby ją lepiej poznać. 
Mogłabym się też trochę przyczepić do motywacji Levany, bo, no cóż, nie jest najoryginalniejsza. W przypadku „Winter” zalety jednak przeważają na tyle, że wady nie są tak widoczne i można bez problemu skupić się na dobrej zabawie. 

Bałam się, że będę bardzo „Winter” zawiedziona, biorąc pod uwagę to, że byłam odrobinę rozczarowana poprzednią częścią serii. Na szczęście Marissa Meyer mnie nie rozczarowała i dostarczyłam cudowne zakończenie jednej z najlepszych i najciekawszych serii młodzieżowych ostatnich lat, z cudownymi bohaterami, relacjami między nimi i dialogami. Jeżeli ktoś jeszcze nie miał do czynienia z Sagą Księżycową, a ma ochotę na dobrą powieść YA, lub idealny retelling znanych baśni, to z całego serca polecam jak najszybciej po nią sięgnąć.

Komentarze

  1. Uwieeelbiam Sagę Księżycową, to jedna z moich ulubionych serii ever :) Skusiłaś się na "Fairiest"? Tak motywacja Levany jest trochę lepiej wytłumaczona i przedstawiona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś po Fairest sięgnę, ale na razie bardziej mnie kusi Stars Above, muszę to ja najszybciej przeczytać :D

      Usuń
  2. Tyle słyszałam o tej sadze na angielskim booktubie, że postanowiłam ją przeczytać... i z tym postanowieniem noszę się i noszę i jakoś mi ono nie wychodzi. Może ponowne, piękne wydanie pierwszej części w Polsce (mam nadzieję, że będą następne?) mnie zmobilizuje.

    Pozdrawiam,
    Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawnictwo ma zamiar wydać całą sagę, a że wybrali okładki oryginalne to cała seria będzie pięknie wyglądać <3 Chociaż nadal mi szkoda pierwszego polskiego wydania, bo miało naprawdę fajny pomysł, i teraz mam niepasująca serię.
      Trzymam kciuki, żeby ci się w tym roku udało sięgnąć przynajmniej po Cinder ;)

      Usuń
  3. Zamawiam właśnie "Cinder" po angielsku, zobaczymy co z tego wyniknie! ;) Po takiej recenzji jestem pełna wielkich nadziei! :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty