Dawca Przysięgi I | Brandon Sanderson
W „Dawcy Przysięgi”, trzecim tomie bestsellerowego Archiwum Burzowego Światła, ludzkość musi stawić czoło nowemu Spustoszeniu i powrotowi Pustkowców – wroga, którego liczebność jest równie wielka, jak pragnienie zemsty.
Alethyjskie armie pod dowództwem Dalinara Kholina odniosły chwilowe zwycięstwo, jednak cena była straszliwa: Parshendi przywołali gwałtowną Wielką Burzę, która teraz niszczy świat, a jej przejście uświadamia niegdyś spokojnym i potulnym parshmenom prawdziwą grozę ich trwającego wiele tysiącleci uwięzienia. Podczas desperackiej misji, by ostrzec rodzinę przed nowym zagrożeniem, Kaladin Burzą Błogosławiony musi pogodzić się ze świadomością, że ich gniew może być całkowicie uzasadniony.
Wysoko w górach pond burzami, w wieży Urithiru, Shallan Davar bada cuda starożytnej twierdzy Świetlistych Rycerzy i odkrywa mroczne tajemnice kryjące się w jej głębinach. Dalinar zaś uświadamia sobie, że jego święta misja zjednoczenia ojczystego Alethkaru miała zbyt ograniczony zasięg. Jeśli wszystkim narodom Rosharu nie uda się zapomnieć o krwawej przeszłości Dalinara, by się zjednoczyć – i o ile samemu Dalinarowi nie uda się stawić czoła tej przeszłości – nawet powrót Świetlistych Rycerzy nie zapobiegnie końcowi cywilizacji.(opis wydawcy)
W końcu!
Po prawie trzech latach czekania dostałam w swoje ręce, jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie kontynuacji książkowych, czyli "Dawcę Przysięgi I", trzecią część Archiwum Burzowego Światła. A przynajmniej pierwszą jej połowę, bo niestety wydawnictwo zdecydowała się podzielić całość na dwa tomy. Dlatego też trochę ciężko jest mi pisać o połowie książki, bo być może po lekturze całości całkowicie zmienię zdanie np. co do poszczególnych wątków.
Kilka rzeczy do odhaczenia na początku: styl autora jak zwykle sprawie, że powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie, system magiczny to złoto, a sama opowieść też nie zawodzi. Do tego minęło sporo czasu, odkąd przeczytałam Słowa Światłości i nie za bardzo pamiętałam szczegóły dotyczące fabuły, na szczęście Sandersonowi udało się przemycić małe przypominajki, tak by nie wyglądały one na niepotrzebne ekspozycje.
Jak to zwykle u autora bywa poszczególne wątki bardzo dobrze się ze sobą przeplatały jednocześnie składając się w spójną całość. Jest ich na tyle dużo, żeby każdy znalazł historię która zaciekawi go najbardziej, ale nie aż tyle żeby pogubić się w fabule.
Jeśli chodzi o wątki poszczególnych postaci, to jak zwykle najbardziej podobał mi się ten dotyczący Kaladina. Bardzo podoba mi się to, jak dotychczas rozwijała się jego historia i to, w jakim kierunku zmierza w tym tomie. Plus, jego relacja z Syl to zdecydowanie najzabawniejsza część "Dawcy Przysięgi I". Miałam niestety wrażenie, że rozdziałów z jego perspektywy jest o wiele mniej niż poprzednio, oby w drugiej części powieści się to zmieniło.
Na drugim miejscu w moim rankingu najciekawszych wątków, ex aequo znajdują się te dotyczące Shallan i Renarina. Pamiętam, że Shallan w którymś z poprzednich tomów bardzo mnie irytowała, ale na szczęście to uczucie należy do przeszłości. Nie chcę przez przypadek niczego zaspojlerować napiszę więc tylko, że jestem naprawdę zadowolona tym, w jakim kierunku idzie jej wątek, a szczególnie jak wykorzystuje bycie Świetlistą. Co do Renarina to udało się autorowi ciekawie opisać jego próby odnalezienia się w całkowicie nowej sytuacji i znalezienia swojego miejsca.
Nie mogę nie napisać kilku słów o Dalinarze. Myślę, że bardzo dobrze zrobiło postaci dodanie rozdziałów opowiadających o jego przeszłości, co pozwoliło zobaczyć ją z zupełnie innej strony. Dalinar zawsze był dla mnie jednym z najnudniejszych bohaterów, więc pozwoliło mi to zainteresować się jego historią odrobinę bardziej niż zwykle.
Kończąc wątek postaci, muszę przyznać, że najbardziej zawiodła mnie Jasnah, co do której miałam bardzo wysokie oczekiwania. Może to przez to, że było jej tak mało, wypadła bardzo nijako i tak bez wyrazu.
Mój największy problem z "Dawca Przysięgi I" dotyczy tego, w jaki sposób został wydany. Nie mam nawet nic przeciwko podzieleniu książki na dwie części, bardziej przeszkadza mi ilość miesięcy, jaka jest między premierą pierwszej i drugiej połowy. Wolałabym, żeby obie premiery były bliżej siebie nawet kosztem tego, że dostałabym je później. Im bardziej zbliżałam się do końca, tym bardziej odczuwałam to, że tak naprawdę czytam tylko połowę całej historii. Odbiło się to na tym, w jaki sposób odebrałam historie niektórych postaci, o czym pisałam wyżej.
Brakowało mi również jakiegokolwiek punktu kulminacyjnego. Bo, jasne końcówka trzymała mnie w napięciu, ale to jednak nie jest to samo szczególnie ze świadomością, że to nie miało się w tym momencie skończyć.
„Dawca Przysięgi I” w dużej mierze okazał się tym, czym myślałam, że będzie. Zawiła fabuła, cudowny świat i system magiczny oraz ciekawe i zróżnicowane postacie, to już chyba standard, jeśli chodzi o powieści Brandona Sandersona. Podczas lektury przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo lubię tę serię i przez cały czas miałam ochotę sięgnąć po dwie pierwsze części i sobie je powtórzyć, przynajmniej rozdziały z moimi ulubionymi postaciami. Szkoda tylko, że na wydanie drugiego tomu po polsku trzeba tyle czekać, pewnie prędzej czy później skuszę się na wydanie angielskie, ale jak na razie gdy patrzę na cenę oryginału, to mój portfel płacze.
Alethyjskie armie pod dowództwem Dalinara Kholina odniosły chwilowe zwycięstwo, jednak cena była straszliwa: Parshendi przywołali gwałtowną Wielką Burzę, która teraz niszczy świat, a jej przejście uświadamia niegdyś spokojnym i potulnym parshmenom prawdziwą grozę ich trwającego wiele tysiącleci uwięzienia. Podczas desperackiej misji, by ostrzec rodzinę przed nowym zagrożeniem, Kaladin Burzą Błogosławiony musi pogodzić się ze świadomością, że ich gniew może być całkowicie uzasadniony.
Wysoko w górach pond burzami, w wieży Urithiru, Shallan Davar bada cuda starożytnej twierdzy Świetlistych Rycerzy i odkrywa mroczne tajemnice kryjące się w jej głębinach. Dalinar zaś uświadamia sobie, że jego święta misja zjednoczenia ojczystego Alethkaru miała zbyt ograniczony zasięg. Jeśli wszystkim narodom Rosharu nie uda się zapomnieć o krwawej przeszłości Dalinara, by się zjednoczyć – i o ile samemu Dalinarowi nie uda się stawić czoła tej przeszłości – nawet powrót Świetlistych Rycerzy nie zapobiegnie końcowi cywilizacji.(opis wydawcy)
W końcu!
Po prawie trzech latach czekania dostałam w swoje ręce, jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie kontynuacji książkowych, czyli "Dawcę Przysięgi I", trzecią część Archiwum Burzowego Światła. A przynajmniej pierwszą jej połowę, bo niestety wydawnictwo zdecydowała się podzielić całość na dwa tomy. Dlatego też trochę ciężko jest mi pisać o połowie książki, bo być może po lekturze całości całkowicie zmienię zdanie np. co do poszczególnych wątków.
Kilka rzeczy do odhaczenia na początku: styl autora jak zwykle sprawie, że powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie, system magiczny to złoto, a sama opowieść też nie zawodzi. Do tego minęło sporo czasu, odkąd przeczytałam Słowa Światłości i nie za bardzo pamiętałam szczegóły dotyczące fabuły, na szczęście Sandersonowi udało się przemycić małe przypominajki, tak by nie wyglądały one na niepotrzebne ekspozycje.
Jak to zwykle u autora bywa poszczególne wątki bardzo dobrze się ze sobą przeplatały jednocześnie składając się w spójną całość. Jest ich na tyle dużo, żeby każdy znalazł historię która zaciekawi go najbardziej, ale nie aż tyle żeby pogubić się w fabule.
Jeśli chodzi o wątki poszczególnych postaci, to jak zwykle najbardziej podobał mi się ten dotyczący Kaladina. Bardzo podoba mi się to, jak dotychczas rozwijała się jego historia i to, w jakim kierunku zmierza w tym tomie. Plus, jego relacja z Syl to zdecydowanie najzabawniejsza część "Dawcy Przysięgi I". Miałam niestety wrażenie, że rozdziałów z jego perspektywy jest o wiele mniej niż poprzednio, oby w drugiej części powieści się to zmieniło.
Na drugim miejscu w moim rankingu najciekawszych wątków, ex aequo znajdują się te dotyczące Shallan i Renarina. Pamiętam, że Shallan w którymś z poprzednich tomów bardzo mnie irytowała, ale na szczęście to uczucie należy do przeszłości. Nie chcę przez przypadek niczego zaspojlerować napiszę więc tylko, że jestem naprawdę zadowolona tym, w jakim kierunku idzie jej wątek, a szczególnie jak wykorzystuje bycie Świetlistą. Co do Renarina to udało się autorowi ciekawie opisać jego próby odnalezienia się w całkowicie nowej sytuacji i znalezienia swojego miejsca.
Nie mogę nie napisać kilku słów o Dalinarze. Myślę, że bardzo dobrze zrobiło postaci dodanie rozdziałów opowiadających o jego przeszłości, co pozwoliło zobaczyć ją z zupełnie innej strony. Dalinar zawsze był dla mnie jednym z najnudniejszych bohaterów, więc pozwoliło mi to zainteresować się jego historią odrobinę bardziej niż zwykle.
Kończąc wątek postaci, muszę przyznać, że najbardziej zawiodła mnie Jasnah, co do której miałam bardzo wysokie oczekiwania. Może to przez to, że było jej tak mało, wypadła bardzo nijako i tak bez wyrazu.
Mój największy problem z "Dawca Przysięgi I" dotyczy tego, w jaki sposób został wydany. Nie mam nawet nic przeciwko podzieleniu książki na dwie części, bardziej przeszkadza mi ilość miesięcy, jaka jest między premierą pierwszej i drugiej połowy. Wolałabym, żeby obie premiery były bliżej siebie nawet kosztem tego, że dostałabym je później. Im bardziej zbliżałam się do końca, tym bardziej odczuwałam to, że tak naprawdę czytam tylko połowę całej historii. Odbiło się to na tym, w jaki sposób odebrałam historie niektórych postaci, o czym pisałam wyżej.
Brakowało mi również jakiegokolwiek punktu kulminacyjnego. Bo, jasne końcówka trzymała mnie w napięciu, ale to jednak nie jest to samo szczególnie ze świadomością, że to nie miało się w tym momencie skończyć.
„Dawca Przysięgi I” w dużej mierze okazał się tym, czym myślałam, że będzie. Zawiła fabuła, cudowny świat i system magiczny oraz ciekawe i zróżnicowane postacie, to już chyba standard, jeśli chodzi o powieści Brandona Sandersona. Podczas lektury przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo lubię tę serię i przez cały czas miałam ochotę sięgnąć po dwie pierwsze części i sobie je powtórzyć, przynajmniej rozdziały z moimi ulubionymi postaciami. Szkoda tylko, że na wydanie drugiego tomu po polsku trzeba tyle czekać, pewnie prędzej czy później skuszę się na wydanie angielskie, ale jak na razie gdy patrzę na cenę oryginału, to mój portfel płacze.
Dlatego ja wytrwale czekam na tom drugi, żeby nie robić sobie przerwy i przeczytać od razu całość, bo też mi to przeszkadza bardzo, że premiera dwójki jest tak oddalona w czasie. Nawet teraz nie kupowałam Dawcy, mam nadzieję że przy drugiej części dadzą jakiś ładny box i w ogóle ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Renarina jest tu sporo, byłam ciekawa tej postaci... i jednocześnie szkoda, że Kaladina jest mniej. Uwielbiam go, a Mostowi to życie! :D Shallan również mi przeszkadzała, ale w Słowach ją polubiłam.
Ogólnie to zazdroszczę, że masz Dawcę I już za sobą, ale swojego postanowienia się trzymam ;)
Podziwiam wytrwałość;D
UsuńJa jestem słabym człowiekiem więc nie mogłam sobie odpuścić i musiałam przeczytać to co wyszło jak najszybciej, nawet kosztem irytacji, że nie mam całości;)
Może nie powiedziałabym, że Renarina było sporo, ale wydaje mi się że ma coraz większą rolę(co bardzo mi odpowiada bo też bardzo mnie ta postać ciekawi).
Jeśli też uwielbiasz mostowych, to na pewno Ci się ta cześć spodoba, a przynajmniej jej pierwsza połowa ;)
Nooo, tylko ciekawe kiedy mi się ta wytrwałość skończy xD Teraz pocieszam się Elantris ;P Potem pójdzie Bezkres Magii i od Sandersona zostanie mi tylko Alcatraz :(
UsuńGrunt, że więcej niż wcześniej ;) A Adolina było trochę? Uwielbiałam jego dogryzanie sobie z Kaladinem... ech, dobra, nie mów. Będę cierpieć. Nie dręcz mnie mostowymi ;( Tak bardzo chce to przeczytać już!
Elantris <3 Przez dłuższych czas była to moja ulubiona powieść Sandersona ;)
UsuńMiałam wrażenie, że Adolina też było niewiele, ale jego wątek, nie powiem idzie w ciekawą stronę ;)
Ja też cierpię, czekając na drugą część :( Bo angielskie wydanie takie drogie :(
Więc razem z tobą czekam wytrwale do kwietnia ;)
Obiecuje sobie i obiecuję że w końcu zabiorę się za Sandersona ale cały czas obawiam się że ta fantastyka jest dla mnie za poważna - dodam że mam 28 lat :D Z drugiej strony tak wszyscy chwalą, że chyba nie mam już wyjścia i musze poddać się presji tłumu ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Archiwum Burzowego Światła jest najpoważniejszą serią autora, ale tak szczerze mówiąc to jego książki nie są nie wiadomo jak poważne ;) Do tego autora ma bardzo przyjemny styl i humor, dlatego warto sprawdzić czy Ci się spodoba :D
UsuńCzytaj po angielsku, naprawdę warto!!! Nie wiem, jak polscy czytelnicy są w stanie wytrzymać tak długo między jedną a drugą częścią...
OdpowiedzUsuńNie wiem, na którym momencie skończył się polski "Dawca", ale gdzie by to nie było, nie dorasta do pięt ostatecznemu finałowi książki.
Jeśli chodzi o Kaladina, to jest go rzeczywiście trochę więcej w drugiej części książki, ale jednak to nie on jest głównym bohaterem tej części. Na szczęście Sanderson postanowił jeszcze bardziej go pognębić i pomiętosić, więc się psychicznie przygotuj;)
Kończy się bodajże po interludiach po 56 rozdziale :(
UsuńJa właśnie najbardziej lubię gnębionego psychicznie Kaladina, więc <3 Tylko szkoda, że jest go mniej :(
Ja bym po angielsku chętnie przeczytała, ale jak już mam to zrobić to chciałabym jakieś piękne wydanie, a teraz jest problem z dostępnością, a jak już gdzieś jest to cena mnie przeraża:(
Nie wiem po tu weszłam. Teraz ta książka nie wyjdzie mi z głowy i będzie mnie prześladowała ;P Również wolałabym, aby premiera obu części nie dzieliła tak duża przepaść. Zdecydowanie lepiej by było, gdyby obie zostały wydane w kwietniu, a teraz nie wiadomo co robić. Czytać, czy nie czytać? Raczej zaczekam na całość, bo chyba oszalałabym, gdybym musiała czekać na kontynuację. Brak mi cierpliwości. A co do postaci, Kaladin to też mój ulubieniec i już nie mogę się doczekać momentu, kiedy dowiem się, jak potoczą się jego losy :) Aczkolwiek rozdziały Delinara też zawsze lubiłam, a najbardziej nudziły mnie te z perspektywy Shallan. Teraz ponownie czytam "Słowa światłości" więc przynajmniej trochę umilę sobie ten czas oczekiwania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Widzę, że jest tu wiele wielbicieli Kaladina ;)
UsuńChyba wiele osób ma dylemat czy czytać czy nie, ja czasami żałuję że mam już za sobą, bo bardzo bym chciała już drugą część, ale wiem że bym się nie powstrzymała ;)