Dobry omen | Terry Pratchett, Neil Gaiman

Zgodnie z Przenikliwym i Trafnym Proroctwem Agnes Nutter jedynej całkowicie wiarygodnej wróżki świat skończy się w sobotę. Dokładnie mówiąc: w najbliższą sobotę. Jeszcze dokładniej: zaraz po kolacji. A wieczorem zerwą się armie Nieba i Piekła. Zapłoną morza ognia. Księżyc okryje się krwawym całunem. I to jest główny kłopot Crowleya (byłego węża, dziś agenta Piekła) i jego przeciwnika, a zarazem starego przyjaciela Azirafala (autentycznego Anioła). Bo ni chcą być tu na dole (lub na górze, z punktu widzenia Crowleya). Nie mają więc wyboru - muszą zatrzymać Czterech Motocyklistów Apokalipsy. Ponad wszystko (zdaniem Azirafala: poniżej) najważniejsze jest, by zabić Antychrysta. Kłopot w tym, że ma on dopiero 11 lat, kocha swego piekielnego ogara i jest miłym chłopcem, z którego rodzice mogą być dumni.
(opis wydawcy)


Nie wiem, dlaczego wcześniej nie sięgnęłam po tę książkę. Jestem wielką fanka Neila Gaimana i chociaż jak na razie czytałam tylko jedna książkę Pratchetta to bardzo mi się ona podobała i od lat planuję przeczytać cały Świat Dysku. Jak się okazało, sięgnięcie po „Dobry Omen” było bardzo dobrą decyzją. Już od pierwszych stron opowieść mnie wciągnęła i od razu wiedziałam, skąd wzięły się zachwyty nad tą książką, z którymi po skończeniu lektury całkowicie się zgadzam.
Nie wiem nawet, co mogłabym odkrywczego napisać o tej książce.
Oczywiście, że jest świetnie napisana.
Oczywiście, że jest wspaniała.
Niczego innego  po duecie Pratchett/Gaiman się nie spodziewałam. Dlatego wymienię tylko te kilka rzeczy, które mnie w tej książce najbardziej ujęły.

„Dobry omen” idealnie trafił w mój gust. Dlatego, nawet jeśli ma on jakieś poważniejsze wady to ja ich nie zauważyłam. Mogę się jedynie przyczepić do tego, że niektóre postacie mogłyby być bardziej rozwinięte, ale byłoby to już jak dla mnie czepianie się. 
Myślałam, że wiem, za co dokładnie się zabieram i chociaż nie myliłam się za bardzo w swoich oczekiwaniach, to książka dała mi o wiele więcej. Byłam bardzo zaskoczona tym, jak bardzo skupiono się w niej na jednym wątku, którego po przeczytaniu opisu bym się nie spodziewała, ale który bardzo przypadł mi do gustu. Wiąże się z nim bardzo morał książki, który może wydawać się dość banalny, ale do mnie trafił idealnie. Jest on bardzo uniwersalny i niestety nadal aktualny. Dlatego nie będę pisać dokładnie, o który watek mi chodzi, żeby przypadkiem czegoś nie zaspoilerować. W trakcie czytania zaznaczałam co chwila cytaty, ponieważ wiele zdań, które padały w książce, były bardzo celne. Wiem, że niektóre z nich mogą się stać moimi ulubionymi. Również humor w „Dobrym omenie” bardzo mi pod pasował, chociaż zdaję sobie sprawę, że kilka dowcipów musiało mi umknąć z powodu tego, do czego się odnosiły. Chodzi mi o nawiązania do kultury brytyjskiej w latach, w których książka została napisana, czy kultury brytyjskiej w ogóle. Nie było na szczęście tych momentów tak wiele, więc nie popsuło mi to w żadnym stopniu przyjemności z czytania. Powiem więcej, nawet zachęciło mnie to do poczytania o tych nawiązaniach i poduczenia się tak, abym za drugim razem mogła z „Dobrego omenu” wyciągnąć jak najwięcej. Wahałam się też czy przeczytać wersję po angielsku, czy po polsku i cieszę się, że postawiłam na początku na tę drugą opcję, bo wiem, że dużo by mi umknęło, gdybym od razu zabrała się za oryginał. 
Czytając „Dobry Omen”, nie miałam na szczęście wrażenia, że jest to powieść nierówna lub niespójna. Byłam pod dużym wrażenie, jak dobrze style i pomysły autorów się ze sobą łączyły. Jak pisałam nie znam tak dobrze twórczości Pratchetta, chociaż nawet po jednej jego książce poznałam jego charakterystyczny styl i humor, który idealnie pasował do tej historii. 
Żałuję, że książka nie skupiała się bardziej na Azirafale oraz Crowleyu tak jak to opis obiecywał. Z jednej strony uważam, że wszystkie wątki były idealnie wyważone a z drugiej mam niedosyt tych postaci i ich relacji i nie obraziłabym się, gdyby książka miałaby być przez to kilkadziesiąt stron dłuższa.

Lektura „Dobrego Omenu” Pratchetta i Gaimana dostarczyła mi dokładnie tego, czego się spodziewałam, a nawet więcej po dziele dwóch tak dobrych pisarzy. Jest to jedyna w swoim rodzaju, wciągająca, absurdalna, przezabawna i jednocześnie niegłupia opowieść o końcu świata. „Dobry Omen” jest jedną z lepszych książek, które czytałam w tym roku i z pewnością trafi do grona moich ulubionych powieści w ogóle.

Komentarze

Popularne posty