Zgnilizna | Siri Pettersen

Drugi tom cyklu "Krucze pierścienie" - oryginalnej sagi fantasy osadzonej na staronordyckim gruncie

Wyobraź sobie, że zostałeś wygnany do nieznanego świata. Bez tożsamości. Bez rodziny. Bez pieniędzy. I powoli zaczynasz sobie uświadamiać, kim tak naprawdę jesteś.


Hirka utknęła w umierającym świecie, rozdarta pomiędzy łowcami ludzi, martwo urodzonymi oraz tęsknotą za swoim przyjacielem Rimem. W wielkomiejskiej rzeczywistości jest łatwym łupem, ale walka o przetrwanie blednie w obliczu tego, co ma nastąpić, gdy Hirka zdaje sobie sprawę, kim jest.

(opis wydawcy)


„Zgnilizna” to druga część cyklu Krucze pierścienie. Z racji tego, że pierwszą część czytałam dość dawno i przed założeniem bloga to najpierw napiszę o niej kilka słów. 
Muszę przyznać, że nie byłam zachwycona pierwszą częścią, może dlatego, że za dużo od niej oczekiwałam. „Dziecko Odyna” okazało się typową, poprawna fantasy, tylko że osadzoną w ciekawym świecie. Również bohaterowie mnie wtedy nie powalili, wydawali się dość stereotypowi. Mimo tego byłam pewna, że dokończę serię, gdyż zakończenie było bardzo intrygujące. Na szczęście dla mnie „Zgnilizna” naprawiła wszystkie wady części pierwszej. Już podczas czytania pierwszych kilkunastu stron, byłam bardziej zainteresowana tym, co się działo niż przez całą poprzednią część.

Bardzo dobrze książce zrobiło rozdzielenie akcji pomiędzy różne światy. Sprawiło to, że książka wyróżnia się wśród innych podobnych pozycji, a sama fabuła stała się o wiele ciekawsza. „Zgnilizna” nie jest za bardzo przewidywalna, a akcja wciąga od pierwszych stron. 
Dwójka głównych bohaterów podobała mi się w tej części o wiele bardziej. Szczególnie Hirka, która jak dla mnie nie miała  wcześniej charakteru, w końcu go zdobyła. Jej postać jest w tej części „fish out of water”, ale według mnie udało się uniknąć najbardziej banalnych sytuacji związanych z tym tropem lub zostały one bardzo dobrze opisane tak, że mi umknęły. Z uwagą śledziłam losy obu bohaterów, które bardzo dobrze się ze sobą przeplatały. Fakt, że historie Hirki i Rimiego tak dobrze ze sobą współgrały, mimo że rozgrywały się w dwóch różnych, ale połączonych ze sobą światach pokazało, jak dobrze autorka potrafi pisać. W „Zgniliźnie” zostało wprowadzonych kilkoro nowych postaci, które odgrywały mniejsze lub większe role, na szczęście każda z nich miała jakiś charakter. Z tego grona wyróżnia się bardzo intrygująca dwójka bohaterów, którzy mają większy wpływ, na to, co się dzieje, i nie bardzo mogę cokolwiek więcej o nich napisać, żeby nie zdradzać fabuły. 
Autorce udało się stworzyć bardzo ciekawą mitologię, która stała się jeszcze ciekawsza w tej części. Mam wrażenie, że dużą inspiracją była mitologia nordycka, co nie dziwi ponieważ Siri Pettersen pochodzi z Norwegii. Najbardziej z tego wszystkiego podobały mi się różnorodne rasy, i to jak wyglądała ich wspólna historia. Cieszę się też, że nie wszyscy byli jednoznacznie dobrzy lub źli.
Okładki to majstersztyk. Cała seria wygląda cudownie, a każda ilustracja przedstawia coś związanego z konkretną częścią. Siri Pettersen zaprojektowała wszystko własnoręcznie i nie mogę przestać jej za to podziwiać.

Największą wadą „Zgnilizny” jest to, że mogłaby być dłuższa ;) Zwykle widzę w książkach więcej niedociągnięć ale tak dobrze się bawiłam, czytając tę część, że nie potrafię ich teraz wymienić. Pewnie mogłabym ponarzekać na wiek bohaterów itp., ale szczerze mówiąc, nie zwróciłam nawet na to uwagi i nijak mi to nie przeszkadzało. Była tylko jedna scena, w której miałam wątpliwości co do tego, w jakim kierunku jedna z relacji między bohaterami zmierzała, ale na szczęście autorka nie poszła w tę stronę. Na tę chwilę nie mogę powiedzieć nic złego o tej części bo tak dobrze mi się ją czytało.

„Zgnilizna” to świetna kontynuacja serii Siri Pettersen, od której nie mogłam się oderwać. Według mnie przebiła pierwszą część pod wszystkimi względami. Jeśli ktoś po przeczytaniu „Dziecka Odyna”, waha się, czy sięgnąć po następną części, myślę, że powinien to zrobic bo książka może go zaskoczyć. A ponieważ jestem już po lekturze "Evny", mogę powiedzieć, że seria trzyma poziom do końca.

Komentarze

Popularne posty